wtorek, 8 listopada 2016

Łomża - okolice: Drozdowo - warsztaty plastyczne, dz. 3



Łomża - okolice

Warsztaty plastyczne w Drozdowie

dzień 3

Dzień trzeci warsztatów plastycznych to jednocześnie zakończenie przygody. Niestety.
Myślą przewodnią całego cyklu było wykonanie mapy-kolażu Łomży i Drozdowa.

Ostatni dzień to dopełnienie całości. Tym razem uczestnicy warsztatów mieli okazję dokładnie przyjrzeć się dawnej posiadłości Lutosławskich od zewnątrz.
Każdy miłośnik Drozdowa wie, że bryła muzeum nie jest jednorodna i składa się z dwóch wyraźnie oddzielonych od siebie części.

Pierwsza z nich to część dworkowa. Teoretycznie najmniej pozorna, ale jednocześnie moja ulubiona.


Część druga, to część willowa, w stylu włoskim. Od razu widać różnorodność form i stylów. 


Ale - obejrzeć to jedno, a przenieść na papier - drugie. Wszyscy uczestnicy cierpliwie przyglądali się fasadzie, aby następnie krok po kroku przenieść charakterystyczne cechy budynku na papier.

Po skończeniu szkiców, chwila oddechu. W tym czasie dzieci mogły raz jeszcze przyjrzeć się różnorodnym formom graficznym, zaprezentowanym między innymi, w książeczkach przywiezionych przez pana Jana.



Rzecz jasna nie mogło obyć się bez akcentu przyrodniczego. A takie młodych twórców czekały tego dnia aż dwa. Pierwszym z nich okazał się fragment warsztatów o nietoperzach, które tego odbywały się w Drozdowie. 


Drugi akcent przemówił jeszcze bardziej do mojej wyobraźni...
Pan Tomek zabrał dzieci do "Chaty Zielarki", czyli pomieszczenia wystylizowanego na izbę w chacie kobiety parającej się zbieraniem i wykorzystywaniem ziół.



Od razu w pamięci obudziły się moje wspomnienia z dzieciństwa. Bieganie po łąkach (tak, tak, nie bałam się kleszczy, boreliozy i innych współczesnych straszaków), zbieranie kwiatów... Teraz wiem, że były to naręcza wspaniałych ziół, które - gdybym tylko poprosiła Dziadka - mogłabym nauczyć się już wtedy rozpoznawać i wykorzystywać.

Teraz jednak, dzięki takim formom aktywności, jakie zaoferowali pani Teresa i pan Tomek, razem z dziećmi miałam okazję lepiej poznać to, co znałam nie znając naprawdę.




Do kruszenia i miażdżenia ziół służył moździerz. Dokładnie taki, jaki zawsze chciałam mieć w swojej anachronicznej kuchni.


Ale to przecież jeszcze nie koniec warsztatów! Zadanie jeszcze nie zostało do kończone. Dzieci dostały po kawałku "mapy", dla każdego fragment z jego otoczenia. W ten sposób, przedstawiając swój kawałek rzeczywistości, uwzględniając punkty charakterystyczne Łomży i Drozdowa oraz pokolorowane i wycięte ryby, przygotowane dzień wcześniej, dzieci stworzyły spójną całość. 



 Oby jak najwięcej takich form spędzania wolnego czasu!...

W imieniu swoim i dzieci (również moich dzieci) serdecznie dziękuję pani Teresie, panu Tomkowi, panu Janowi oraz wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego projektu. To był strzał w dziesiątkę!

Dziękuję!

Łomża - okolice: Warsztaty plastyczne w Drozdowie, dzień 2


Łomża - okolice
Warsztaty plastyczne w Drozdowie
 dzień 2

W końcu mam chwilę czasu, aby spokojnie nadrobić zaległości. Ogromne zaległości...

W tym jesiennym dniu przyjemnie będzie mi jeszcze raz przenieść się do drozdowskiego pałacu, aby przypomnieć o wakacyjnych warsztatach.

Pamiętacie dzień pierwszy? Jeśli nie, szybko możecie nadrobić zaległości. Jeśli tak - śmiało możecie czytać dalej.


Drugi dzień warsztatów plastycznych stanowił nie lada wyzwanie dla młodych odkrywców. Na początku wszyscy uczestnicy mieli możliwość obejrzenia wspaniałego parku a dzięki pani Teresie, także poznać mieszkańców znajdujących się na tym terenie zbiorników wodnych. Wszystko po to, aby lepiej poznać miejsce, które później dzieci będą miały za zadanie... narysować.




Poza zwierzętami dzieciaki poznały także rośliny. Jedną z ciekawszych okazał się niecierpek drobnokwiatowy. Choć przyjemny dla oka, okazuje się, że wcale nie jest równie przyjazny dla innych współwystępujących gatunków. Sprowadzony do ozdoby ogrodów botanicznych szybko zadomowił i stał się rośliną inwazyjną. Ciekawostką jest jego nietolerancja na dotyk. Dotknięte strączki "wybuchają" pod palcami.


Po czasie spędzonym na powietrzu, pod czujnym okiem pana Tomka dzieci miały okazję obejrzeć ekspozycje przyrodnicze, znajdujące się w części willowej. Wśród wielu eksponatów nalazły się między innymi wypchane ptaki i zwierzęta, które szczególnie wzbudziły zainteresowanie młodych przyrodników.




Po zakończonym zwiedzaniu pan Tomek zabrał dzieci do piwnicy, gdzie w akwariach pływały różnorodne gatunki ryb.


W tym momencie zaczęło się dla dzieci kolejne wyzwanie. Prowadzący plastyczną część warsztatów pan Jan zaproponował, aby wszyscy uczestnicy spróbowali przenieść na papier (narysować) dowolną, wybraną przez siebie rybę.



Wybory były różne, ale skupienie towarzyszące zadaniu - to samo.

Jeśli ciekawi Was, czemu miały służyć te wszystkie zabiegi, zapraszam już teraz na trzecią, ostatnią niestety odsłonę sierpniowych warsztatów plastyczno-przyrodniczych.




wtorek, 6 września 2016

Łomża - okolice: Warsztaty plastyczne w Drozdowie, dzień 1

Łomża - okolice

Warsztaty plastyczne w Drozdowie

dzień 1



Tytułem wstępu i usprawiedliwienia...


Zanim zacznę właściwy wpis muszę nieco się wytłumaczyć. Dlaczego? Ponieważ zarówno ten post, jak kilka innych, które - mam nadzieję - już wkrótce, są mocno zaległe. Plany były inne. Miało być systematycznie. Obowiązki zawodowe i życiowe zawirowania zdecydowały inaczej. Teraz jednak, korzystając z chwili oddechu, nadrabiam pierwsze zaległości.

Uwierzcie mi jednak, że mimo upływu czasu mam o czym pisać, a to wydarzenie na zawsze i bardzo pozytywnie zapisze się w mojej pamięci. Z wielu powodów.


Warsztaty plastyczne okiem mniej lub bardziej postronnego obserwatora

O tym, że kocham Drozdowo, nie muszę chyba nikogo specjalnie przekonywać. Szczególnie lubię stary dwór Lutosławskich, do którego chętnie bym się przeprowadziła. Choćby na jedną noc. Ale o tym (znowu) przy innej okazji. Niestety.

Wracając do tematu: tym razem miałam okazję spędzić twórczo i inspirująco czas na warsztatach plastycznych, zorganizowanych właśnie w Drozdowie. Głównym prowadzącym był pan Jan Rusiński, za którego przewodnictwem dzieci odkrywały tajniki rysunku i możliwości kolażu. Zanim jednak doszły od nitki do kłębka, czyli pracy wieńczącej dzieło, małymi kroczkami poznawały sekrety, uroki i w różnym stopniu zapomniane historie związane z Drozdowem.

Pierwszego dnia głównym punktem była wycieczka szlakiem ciekawszych miejsc, w trakcie której młodzi adepci sztuk plastycznych mieli jak najprościej utrwalić oglądane obiekty, mającymi stać się w nieodległej przyszłości orientacyjnymi punktami na mapie Drozdowa.

Na początek dzieci miały okazję zobaczyć pobliską kapliczkę Matki Boskiej. Ciekawostką z nią związaną jest "wypukłość" terenu, na którym stoi. Owa "górka", jak mówią podania, jest niczym innym, jak kurhanem, mogiłą pochowanych tam powstańców styczniowych. 



Niestety ze względu na chroniczny brak funduszy na zweryfikowanie prawdziwości tej historii musimy jeszcze poczekać. Biorąc jednak pod uwagę burzliwą przeszłość miejsca i zaangażowanie polityczne mieszkańców tych ziem, taka hipoteza jest bardzo prawdopodobna.

Kolejnym punktem był dom Pieńkowskich, rodziny znanej w Drozdowie i okolicy, nie tylko ze względu na handlowy charakter prowadzonej przez nich działalności, ale także ze względu na ich tułacze losy. Więcej informacji na temat losów Zbigniewa Pieńkowskiego i jego rodziny można uzyskać tu.



Spod domu Pieńkowskich dzieci przeszły do kościoła, wzniesionego przez Franciszka Lutosławskiego wg projektu Lanciego. Jego neoromańska bryła doskonale harmonizuje z otoczeniem, pozostając w ścisłym związku architektonicznym z grobowcem rodzinnym Lutosławskich, usytuowanym na pobliskim cmentarzu. Warto dodać, że kościół został wyświęcony pod koniec XIX w., w 1878 roku.


W kościele znajdują się tablice pamiątkowe i epitafia. Ku mojemu patologicznemu rozczarowaniu nie ma tam katakumb ani krypt. Wszelkie pochówki były dokonywane na terenie pobliskiego cmentarza. Tam też znajduje wspomniany już grobowiec, w którym spoczywa m.in. ksiądz Kazimierz Lutosławski, twórca Krzyża Harcerskiego.poświęconej cmentarzowi w Drozdowie .



Po powrocie do Muzeum przyszedł czas na zestawienie w całość zdobytych wiadomości. Naszkicowane obiekty należało umiejscowić na mapie.


Potem, traktując je jako punkty odniesienia, dzieci miały zlokalizować swoje miejsca zamieszkania. O tym, co z tego wyniknie, miały przekonać się w dniach kolejnych.

Przyrodniczym akcentem dnia okazała się "Grzebiuszka", czyli mała żabka posiadająca umiejętność zakopywania się w ziemi przy pomocy tylnych, grzebiących w ziemi nóg.


Prezentacji płaza dokonała niezastąpiona Pani Teresa.

Grzebiuszka w donicy z ziemią

Grzebiuszka



Zakopana Grzebiuszka

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Łomża - okolice: Warsztaty przyrodnicze w Drozdowie, dzień 4



Łomża - okolice: 

Wakacje z przyrodą, czyli 

Warsztaty przyrodnicze w Drozdowie, dzień 4


Myślą przewodnią i jednocześnie planem kończącym wakacyjne spotkania przyrodnicze było wykonanie zielnika.

Przygotowania do wykonania tego zadania trwały od początku warsztatów: dzieci chodziły do parku i na łąkę nad starorzecza, poznawały wybrane rosnące tam zioła, uczyły się zbierania, bez szkody dla środowiska oraz tego, jak je odpowiednio przygotować do suszenia. W efekcie rośliny były doskonale przygotowane.

Wysuszone ziele krwawnika

Zanim jednak zasuszone zioła trafiły do zielników, młodzi uczestnicy raz jeszcze wyruszyli na obserwacje terenowe. Tym razem miejscem badań botanicznych był przypałacowy park.

Niektóre z rosnących tam roślin okazały się być dzikimi przybyszami z egzotycznych stron świata, jak np. niecierpek drobnokwiatowy, naturalnie występujący z Azji. W XIX wieku, w postaci zdziczałej, przestał być wyłącznie ozdobą ogrodów botanicznych, a stał się rośliną inwazyjną, zasiedlającą tereny lasów liściastych, parków i cmentarzy.


Niecierpek drobnokwiatowy

Niecierpek drobnokwiatowy - pęknięty strączek z nasionkiem
Część roślin, wykorzystując naturalne predyspozycje, majestatycznie oplatała elementy parkowej zabudowy. Na zdjęciu widok altany.




Dalsza część poznawcza związana była z drugą częścią parku, czyli kładką krajoznawczą nad bagiennymi terenami rozlewiskowymi Doliny Narwi.


Dzieci miały okazję przyjrzeć się różnorodnym gatunkom drzew. Również tym, które padły naturalną ofiarą wiatrów i burz. Młodzi przyrodnicy dowiedzieli się, dlaczego wiatrołomy (czyli drzewa powalone przez żywioły) są ważne dla życia botanicznego.



Po powrocie kolejny raz młodych odkrywców czekała niespodzianka pod hasłem "przyjemne z pożytecznym": dzieci dostały po kawałku słonecznika oraz jabłko i marchewkę.



 Miały okazję dowiedzieć się, że słonecznik jest kwiatem z rodziny astrowców, a każde nasionko pochodzi z odrębnego kwiatu, zebranego w duży koszyczek. Mogły też przyjrzeć się jego poszczególnym częściom pod mikroskopem.




Po skończonym posiłku nadszedł czas na zadanie kończące czterodniowy cykl spotkań: samodzielne wykonanie zielnika.


Prawidłowo suszone roślina do zielnika
Dzieci z zainteresowaniem przyklejały kolejne zioła i podpisywały ich nazwy.



Efekt końcowy wymagał jeszcze sprawdzenia okiem fachowca.


Obyło się jednak bez poważniejszych błędów i pomyłek.

Warsztaty przyrodnicze okazały się fantastyczną alternatywą dla statycznego życia w świecie komputerów i telefonów. Znam dwójkę, która cały czas męczy Matkę Rodzicielkę o siatkę na motyle, które - podobnie jak i żaby - łapie, gdzie tylko może. A wszystko po to, aby potem pochwalić się, że złapali bielinka, cytrynka albo konika polnego, które po ewentualnej sesji zdjęciowej, upamiętniającej to wiekopomne wydarzenie, zostają wypuszczone tam, gdzie były złapane.